Blog powstał celem upamiętnienia wyjazdu Erasmus-Valencia 2010/11 w dniach 13.09.2010 - 31.01.2011





29 września 2010

25-28.09

Mijają kolejne dni, hiszpańskiej przygody i widać pierwsze oznaki jesieni. Temperatura osiąga już tylko 25 stopni w ciągu dnia i do 20 stopni w nocy. Boję się myśleć co będzie w zimie, jeśli niemal wszystkie mieszkania na południu Hiszpanii nie posiadają centralnego ogrzewania. Na razie jeszcze można spać z otwartym oknem i czuję się komfortowo, ale ponoć w zimie można tutaj nieźle zmarznąć. Większy deszcz, jak do tej pory spadł tylko jeden raz i była to skądinąd ogromna burza. W dalszym ciągu wykorzystujemy jeszcze dni ostatniej ciepłej pogody. Głównie przebywając na basenie. Dzień wygląda dla przeciętnego Erasmusa bardzo leniwie. Odpoczynek, obiad, odpoczynek, wyjście wieczorem na miasto, sen. Aczkolwiek z upływem czasu trochę się to zmieni. Na uczelni standardowo, próba rejestracji zakończyła się fiaskiem. Miła pani z dziekanatu oznajmiła mi uprzejmie iż mogę sobie na razie odpoczywać i żebym przyszedł dopiero 5 października, ponieważ każdy będzie rejestrowany indywidualnie. Niby nazwisko na C, a dostałem numer 120 na 180 osób. Co najmniej absurd. Od 15 września miały się rozpocząć zajęcia, a ja już podjąłem przynajmniej kilka prób rejestracji na zajęcia. Właściwie to mogę na nie chodzić, bo i tak nikt nie wie czy ja na nich jestem czy nie, ponieważ oficjalnie względem Uniwerku nie istnieje, zawieszony gdzieś w próżni. Postanowiłem że podejmę jeszcze jutro próbę wcześniejszej rejestracji, z błagalną prośbą o przyśpieszenie procedury. Zależy mi na tym, między innymi dlatego iż w najbliższym czasie wyruszam na Ibizę. Jest to imprezowa wyspa na południe od Walencji, leżąca na Morzu Śródziemnym w odległości 4 godzin promem od miasta. Zamierzam zwiedzić największe kluby świata, co odpiszę po powrocie 3 października. W ostatnich dniach, odwiedził mnie również kumpel z Warszawy, z związku z czym, jednego dnia zrobiliśmy ponad 30 km pieszo zwiedzając praktycznie całe miasto i stare miasto nocą. Zwiedziliśmy miasto futurystyczne, uniwerek, plażę, tor formuły 1.Co ciekawego zauważyłem wieczorami, to jedzenie przez Hiszpanów kolacji w restauracjach i w barach. W Hiszpanii, znajduje się najwięcej barów przypadających na jednego mieszkańca. Jest ich tutaj łącznie ponad 250 tysięcy. Rodziny i znajomi gromadzą się wieczorami i wspólnie jedzą, dyskutując przy lampce wina. Zwykle odbywa się to od godziny 21 do 23. Jest to możliwe dzięki umiarkowanej i korzystnej temperaturze panującej wieczorami. Dodatkowo powietrze jest rozgrzane i sprawia wrażenie znacznie większej odczuwalnej temperatury. Wilgotność sięga nawet 90% ze względu na bliskość morza. Abstrahując od tematu, dzisiaj również rozmawiałem z współlokatorką na temat religii i katolicyzmu w Hiszpanii. Aż do lat 70 tych w Hiszpanii panowała era Franco. Uzurpator hiszpański, ściśle współpracował z Kościołem katolickim i ludzie obecnie w związku z wydarzeniami z przeszłości odwracają się systematycznie od Kościoła. W Polsce wydaje nam się iż Hiszpania jest krajem katolickim, natomiast zaledwie kilka procent społeczeństwa hiszpańskiego chodzi do kościoła w każdą niedzielę. W Polsce Kościół był punktem łączącym wolność i niepodległość, dzięki temu wielu ludzi się nawróciło, natomiast w Hiszpanii mamy do czynienia z odwrotną sytuacją. Kościół jest symbolem ucisku i prześladowań. W latach 70 tych były też sytuacje, gdy rolnicy byli przymusowo doprowadzani do Kościoła i surowo karani za pracę w niedzielę czy święta. Człowiek jest taką istotą, która lubi robić wszystko na przekór i nie znosi ucisku. Obecnie hiszpański Kongres przegłosował również ustawę, wedle której Hiszpanki będą mogły dokonywać aborcji na życzenie do 14. tygodnia ciąży. Jednocześnie parlament Katalonii przyjął projekt zakazu organizowania walk byków, by ulżyć cierpieniom zwierząt. Także dochodzi do absurdalnej sytuacji, iż zabija się więcej dzieci w Hiszpanii, niż byków. Quo vadis Europo ? zdjęcia z ostatnich dni http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/Fociakos204#

25 września 2010

23-24.09

Botellón (po hiszpańsku duża butelka) jest imprezą, gdzie ludzie gromadzą się w kilku miejscach publicznych, na otwartej przestrzeni w celu, rozpoczęcia dalszego przebiegu wieczoru. Fakt, że w Hiszpanii spożycie alkoholu jest zabronione w publicznych, nie ma żadnego wpływu na jego niespożywanie. Poza tym, jak sama nazwa wskazuje (duża butelka), uczestnicy przelewają alkohol do butelek 2 litrowych coca-coli, bądź innych napojów, co zapewnia im bezpieczeństwo w razie kontroli. Imprezy Botellon odbywają się zimą głównie we czwartki za wydziałem prawa, ekonomii i nauk społecznych, natomiast latem na plaży Malvarossa. Botellon jest to jedno wielkie kuriozum, gdyż impreza tego typu odbywa się w wielu miastach w Hiszpanii, np. w Alicante, Maladze, Grenadzie. Przyjeżdżając do większego południowego miasta Hiszpanii, wystarczy zapytać policję o Botellon, a ona sama pokieruje nas w odpowiednie miejsce. Liczba uczestników takiej imprezy oscyluje od kilkudziesięciu do kilku tysięcy osób. Trwa zazwyczaj do godziny 2-3, a następnie uczestnicy udają się na dalszą zabawę. Zastanawiałem się, jak to jest że istnieją takiego typu imprezy ? Jest to w końcu bardzo duży problem dla miasta, bo po każdego tego typu imprezie, rano ukazuje się oczom mnóstwo śmieci, rozwalonych butelek. Uczestnicy nie oszczędzają nawet murów uczelni, ujarzmiając swoje niezbędne potrzeby fizjologiczne gdzie popadnie. Odpowiedź jest w sumie prosta. Rano wystarczy wszystko posprzątać, ekipy sprzątające będę miały pracę, natomiast sklepy będą miały zwiększone obroty, dodatkowo kluby więcej bawiących się klientów. Jeśli chodzi o czystość miasta to mogę wystawić ocenę 4/6. Jak na miasta śródziemnomorskie to dobry wynik. Plaża, centrum miasta zawsze jest czysta. Natomiast niektóre dzielnice pozostawiają wiele do życzenia. Np. getta cygańskie. Są to dzielnice znajdujące się blisko morza. Wieczorami, samotnie nie warto tamtędy przechodzić.  Mieszkańcy gett, zbytnio nie przejmują się problemem czystości i stanowią niewątpliwie duży problem dla miasta. Pozytywnie zaskakują Chińczycy, którzy trudnią się handlem i branżą spożywczą. Przestrzegają prawa, są bardzo pracowici i nie hałasują. Jedyna wada jest taka, iż nie asymilują się ze społeczeństwem. Wolą żyć z boku i załatwiać swoje sprawy między sobą. Sklepy maja otwarte praktycznie całą dobę, w których można nabyć wszystko. Alkohol w Walencji, można kupić jedynie do godziny 22 i to jest miejscowe prawo autonomii walencjańskiej, natomiast w przypadku sklepów chińskich całą dobę (oczywiście po 22 pod ladą). Oczywiście najwięcej takich sklepów jest w okolicach spotkań Botellon, z wiadomych względów. Co do mniejszości narodowych, ciekawą grupą są Rosjanie. Wieść głosi, a nawet potwierdzony fakt iż jest to miejscowa mafia (okolice Alicante, Walencji, Murcii) kontrolująca rynek narkotykowy, handlu żywym towarem oraz rynek nieruchomości. Jest to olbrzymi problem regionu, który jak do tej pory nie został przezwyciężony.
http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/Fociakos203?authkey=Gv1sRgCMHwiaSI5bDDvwE#

23 września 2010

20-22.09

Ostatnie dni mijają pod znakiem hiszpańskiej maniany. Dzieje się bardzo niewiele, słońce rozleniwia i poza tym Hiszpanie nie dają nam za bardzo powodów do działania. Udałem się na uniwerek, gdzie chciałem złożyć papiery niezbędne do zarejestrowania. Pani z dziekanatu przekazała mi iż jestem pierwszą osobą która chce to uczynić i żebym przyszedł za tydzień. Zapytałem czy mogę chociaż zostawić dokumenty, żeby 2 razy nie chodzić, ale niestety stwierdziła że ona ma dużo dokumentów i się w tym pogubi. Dodała również że na najbliższe zajęcia można chodzić, aczkolwiek niekoniecznie. Kolega był na jednych zajęciach i trwały 5 minut. Tak naprawdę rok się rozpocznie dopiero z początkiem października. Trochę jest to irytujące, bo nie wiadomo w sumie co robić, czy czekać na każde zajęcia trwające 5 minut(odstępy 2 godzinne) czy pójść sobie do domu. Ale tutaj nikt takimi rzeczami się nie przejmuje. Nawet była sytuacja, że czekałem na listonosza, który miał mi przynieść kartę do telefonu. Miał być na 8, więc wstałem rano i czekałem na jego przyjście. Czekam godzinę, dwie i zacząłem się trochę niepokoić. Na szczęście nic się nie dzieje, listonosz przyszedł o 10:30, właściwie podjechał na skuterku. Oznajmij mi tylko iż przeprasza za spóźnienie i że ma nadzieję że nie stanowi to problemu. Na miejscu oczywiście musiałem wylegitymować się paszportem. Jeśli chodzi o same telefony to są dość drogie. Sms kosztuje 10 eurocentów, natomiast rozmowa jest liczona za minute i też jakoś kilkanaście eurocentów. Jakby dobrze przekalkulować to w przypadku smsów za roaming wychodzi niewiele drożej. Główne sieci to Orange, Movistar i Vodafone. Są również inne mniejsze, jak np. Yoigo, którego jestem posiadaczem i mniej więcej jest to polski odpowiednik Play'a. Tego dnia pisałem również test z języka hiszpańskiego przypasowujący do grupy. Poziom trudności był dość wysoki. 100 pytań + wypracowanie, 45 minut na rozwiązanie. Wyniki testu dopiero w piątek. Jeśli chodzi o sprawy uczelniane to właściwie wszystko. Dodatkowo można uczęszczać na sport, ale tak jakby nieformalnie, ponieważ jeszcze nie jesteśmy zarejestrowani. Wyposażenie mają naprawdę bardzo dobre. Jest około kilkunastu kortów tenisowych, kilka boisk piłkarskich, nie wspominając o basenie, halach, strzelnicy, lodowisku. Valencia jak i cała Hiszpania jest miejscem pro - sportowym. Dużo ludzi biega po ulicach, jeździ rowerem, pływa. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się piłka nożna, która jest zdecydowanie sportem nr 1. 30% mężczyzn gra w piłkę nożną. Wczoraj był mecz Valencia - Atletico Madryt. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi w jednym miejscu, w swojej świątyni futbolu. Ogromny rumor, hałas, poklaskiwania. Trudno mi sobie wyobrazić fiestę, gdyby wygrała Valencia, a tak mecz zakończył się wynikiem remisowym. Jeśli chodzi o ceny biletów są one dość wysokie. Rzędu 100 euro za przeciętny mecz ligowy, dochodzące do 160 euro za mecz ligi mistrzów. Oczywiście są to jedne z tańszych biletów. Może uda nam się wybrać, a raczej na pewno, na jeden z meczy Fc Valencii. Co ciekawe symbolem klubu jest nietoperz, który jest mocno zakorzeniony również w tradycji samego miasta. Jak głosi legenda, gdy Arabowie podchodzili nocą pod Walencje aby ją zdobyć, jeden z nietoperzy wpadł w bębny arabskie i wywołał mnóstwo konsternacji na tyle, aby mieszkańcy miasta się obudzili i obronili twierdzę.
Resztę dnia, jak i większość z dnia spędziliśmy na basenie. Trzeba korzystać, póki jest dobra pogoda.

20 września 2010

19.09 i nocne życie w Walecji

Wczorajszy dzień upłynął pod znakiem zabawy. Ogólnie Walencja to bardzo rozrywkowe miasto. Co raz słychać jakieś imprezy w domach, pokrzykiwania. Policja na większość takich rzeczy w ogóle nie reaguje. Można do woli spożywać alkohol w miejscach publicznych, byle niczego nie niszczyć bo wtedy mogą spotkać kogoś kłopoty. Dość powszechne jest organizowanie się przed imprezami, niedaleko Uniwersytetu zwane Botellonem. Zdarza się że bywa w takim miejscu nawet i ponad 5 tysięcy ludzi. Jeszcze wracając do tematu policji to właściwie zastanawiam się czym oni się zajmują. Koleżanka opowiadała że nie miała gdzie spać ponieważ niedawno przyjechała na Erasmusa, to pierwszego dnia postanowiła przespać się na plaży. Jakież było jej zdumienie kiedy z samego rana przyjechała policja na kładach. Zapytali czy coś się stało i czy wszystko w porządku. Po kilkunastu minutach przywieźli również wodę i pomogli przetransportować się do centrum. Teraz już domyślam się dlaczego to miasto jest punktem rozładunkowym narkotyków sprowadzanych z Afryki. Chociaż ostatnio udało im się złapać dilerów przemycających 2 tony kokainy. Co do samych imprezy byliśmy dość zdziwieni że wszelkie dyskoteki, kluby czy imprezy rozpoczynają się po godzinie 24. Teraz już można się domyślić dlaczego Hiszpanie wstają bardzo późno w Walencji. Tutaj życie jest przesunięte o kilka godzin. Pewnie też wiąże się to z temperaturą, która w okresie letnim jest nie do zniesienia. Aktualnie trochę się ochłodziło. W dzień jest 27 stopni, natomiast w nocy koło 20...
W ciągu dnia wybraliśmy się na wieżę katedry, z której można podziwiać widok na całą Walencję. Naliczyłem 209 stopni, dość wysokich. Następnie mieliśmy plan udać się na największe jezioro w Walencji - Albufera. Bilet był niedrogi 1.25 euro i jechaliśmy jakieś 45 minut. Zwykły bilet komunikacji miejskiej kosztuje 1.40 euro, ale kupując w zestawie jest znacznie taniej i wychodzi jakies 70 centów. Prawie jak w Warszawie. Byliśmy na tyle zmęczeni, że zasnąłem w autobusie i obudziliśmy się 25 km od Walencji. Oczywiście jezioro pozostawiliśmy jakieś 10 km za nami. Wysiedliśmy na najbliższym przystanku i udaliśmy się wzdłuż plaży do Walencji. Przeszliśmy 3 km, przebiegliśmy następne 3 km plażą, następnie zastaliśmy miasteczko i drogę do Walencji. Zaczęliśmy machać do samochodów i szósty z kolei zatrzymał się i na całe szczęście jechał do Walencji. Po drodze oczywiście minęliśmy jezioro, które okazało się niczym szczególnym(albo może mi się tak wydaje), ale interesujący był park narodowy znajdujący się wokoło. Sympatyczny kierowca zawiózł nas pod sam dom. Zmęczeni i głodni (była niedziela wszystko zamknięte) odwiedziliśmy najbliższy bar i zamówiliśmy torillę. Składała się z następujących składników : bagietka, przysmażone ziemniaki i jajecznica. Smakowała jak nigdy:). Po raz kolejny mogę powtórzyć iż podróżowanie autostopem pozostawia niezapomniane wrażenia i ludzie którzy się zatrzymują są zawsze bardzo pozytywnie nastawieni do człowieka Przynajmniej do tej pory na takich trafiłem. zdjęcia http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/Fociakos2?authkey=Gv1sRgCNb33vT1jNqIeQ#

18 września 2010

17-18.09

Wróciło ciepło. Przez 2 dni wygrzewaliśmy się na basenie, który znajduje się obok mieszkania kolegi. Temperatura wody, adekwatna do temperatury powietrza. W międzyczasie odbyliśmy wizytę w bibliotece, gdzie byliśmy na spotkaniu bibliotecznym. W sumie przyszło bardzo mało ludzi. Zapisało się około 60, natomiast było jakieś 20. Jak widać hiszpańska mańana oddziaływuje na każdego. W związku z czym mamy ambitny plan trochę machać tych basenów, obok jest siłownia także pewnie też będziemy korzystać, aby nie wrócić do Polski z kilku kilogramową nadwagą. Dodatkowo chciałbym zapisać się na uczelni na sport. Zobaczymy jak to wyjdzie. Istnieje tutaj hiszpańska odmiana tenisa, która ma dość skomplikowane zasady. Boisko jest mniejsze i oszklone. Coś pomiędzy squashem a tenisem. Więcej na ten temat opisze, po grze z miejscowymi, co mamy w niedalekich planach. Jestem przekonany że będzie to zarówno frajda jak i jakaś różnorodność. Święto na dzielnicy dalej trwa, dzisiaj były przemarsze orkiestry, grał również zespół folkowy, można było skosztować miejscowych specjałów, bardzo różnorodnych smakołyków i dań znajdujących się na paleniskach na ulicy w ogromnych garach. Niestety nie udało nam się załapać na "wyżerkę" z tych garów ponieważ Hiszpanie bardzo szybko i tłumnie opróżnili baniaczki, nie zapominając o dokładce na wynos :), a dodatkowo przyszliśmy trochę za późno. Ale nic straconego, myślę że jeszcze będzie nie raz okazja do skosztowania miejscowych specjałów. Dodatkowo starsze kobiety szydełkowały. Wkrótce może uda wrzucić mi się film z tej imprezy na youtube'a ale aktualnie internet mocno szwankuje, no i nie jest zbyt szybki. Wieczorem byliśmy u kolegów z UW na nowym mieszkaniu. Mieszkają wraz ze Szwajcarem, w związku z czym z grzeczności wszyscy rozmawialiśmy po angielsku. Po hiszpańsku byłoby trudno, z tego względu iż nie wszyscy go znali. Jednym z tematów była powszechna kontrola obywateli tego kraju. Każdy zakup kartą w Hiszpanii, wymaga dowodu osobistego. W związku z czym rząd całkowicie kontroluje gdzie wydajesz, kiedy i ile. Karty komunikacji - podobnie, tańsze są te na okaziciela przypasowane do każdego obywatela, w związku z czym wiedzą gdzie podróżujesz. Kolejna kwestia telefony. Niestety wszystkie wymagają rejestracji. Aby posiadać kartę do telefonu, nawet na kartę niezbędne jest posiadanie dowodu osobistego. To efekt regulacji antyterrorystycznych w 2008r. w Hiszpanii. W mojej ocenie i wszystkich zgromadzonych to tylko przykrywka. Każdy obywatel jest szpiegowany, pod każdym kątem. Dodatkowo kit w telewizji i mamy masy ludowe, którą są sterowane przez elity społeczne. Czyżby powtórka z rozrywki Orwell Rok 1984 ? Abstrahując od tematu, w nocy rozpętała się burza. Czegoś podobnego w życiu jeszcze nie widziałem, grzmoty co najmniej 2-3 razy głośniejsze niż w Polsce(tak jakby budynek się walił). Troszkę popadało, a rano znów słońce. Dzień wstaje tutaj trochę później niż w Polsce, koło 8 rano. No i adekwatnie później zachodzi, co jest dość korzystne i dlatego wielu Hiszpanów wstaje koło 8-9. Nie wspominając o tych którzy nie pracują to wtedy 12-13. Zostając przy temacie światła to w przeciwieństwie do Polski, nie ma obowiązku całorocznej jazdy na światłach. Jeszcze jest ciekawa kwestia świateł dla pieszych. Na które lepiej nie wchodzić gdy już zaczynają mrugać(ale tylko przy ruchliwych ulicach, bo na mniej uczęszczanych panuje wolna amerykanka i każdy przechodzi kiedy chce) . Zanim człowiek zrobi kilka kroków uaktywnia się zielone światło dla kierowców i nie stronią od klaksonów. Na zakończenie piosenka oddająca tutejszy klimat. Vamos a la playa  http://www.youtube.com/watch?v=6ijSNtQKKy8 .  No i zdjęcia
http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/Fociakos2?authkey=Gv1sRgCNb33vT1jNqIeQ

17 września 2010

Fiesta Fiesta!

Dzień rozpoczął się od wizyty na uniwerku, na którym odbyło się spotkanie organizacyjne. Jakież było moje zdziwienie iż było w całości po hiszpańsku. Było ono dość ważne, gdyż dotyczyło również rejestracji na przedmioty. Sporo ludzi było również nieobecnych. Generalnie jest tak, samemu trzeba wszystko organizować, bo jeśli się tego nie zrobi, to można coś przeoczyć. Po spotkaniu udaliśmy się na kawkę z nowo poznanymi kolegami z Gdańska. Przesympatyczni koledzy. Jeden już zdołał wypożyczyć motorower. Koszt wypożyczenia skutera to 100 euro miesięcznie. Dozwolone są motorowery nawet do 125 cm sześciennych pojemności, z tego co się orientuję (ale może się mylę) w Polsce można mieć max 50 tkę. Dodatkowo wypożyczenie samochodu kosztuje 35 euro dziennie. Jeden z kolegów posiada rajdowe prawo jazdy, więc możliwe że wybierzemy się na szutry do Andaluzji. To już są potężne samochody, mające 600 koni mechanicznych. Jakiś czas później wybraliśmy się na święto na dzielnicy. Zatytułowane święto Chrystusa. Jest to taka jakby procesja z tym że z przodu idzie trębacz i bębniarz a za nimi jadą wozy które rzucają konfetti i słodycze w ludzi. Podobnie jak w Polsce w Boże Ciało, wywieszone są dywany na których widnieje wizerunek Chrystusa. Wszędzie było widać hordy dzieci z reklamówkami pełnymi słodyczy i krzyczącymi : AQUI ! AQUI ! w znaczeniu tutaj, tutaj ! http://www.youtube.com/watch?v=u6nFzMlxJFk video oraz http://www.youtube.com/watch?v=ODo2--78Kr0
Dzisiaj było trochę chłodno, 24 stopnie i padał deszcz. Deszcz tutaj wygląda w ten sposób iż co kilka sekund spada kropla na człowieka. Ewentualnie lunie przy linii brzegowej. Właściwie większy deszcz spadł tutaj w maju. Ale jak już lunie, to bywały w przeszłości takie zdarzenia, iż zalewało pół miasta. Ziemia była tak sucha, że nie wchłaniała wody, no i powódź gotowa. Dlatego właśnie przesunięto koryto rzeki Turii poza miasto. Była dziś również dość śmieszna sytuacja, gdy czekaliśmy na kolegę w dzielnicy obok przyjechał totalnie przemoczony, a my byliśmy w niezłym szoku, bo nie spadła na nas żadna kropla deszczu. Wieczorek zakończyliśmy wizytą u kolegi z Gdańska, który pomieszkuje w bardzo ładnym mieszkaniu. Mieszkania w Walencji wyglądają następująco : zazwyczaj jest bardzo długi korytarz, kręty od którego odchodzą pokoje. Pokoje są wąskie i długie. Nie wiem jeszcze dlaczego, ale wydaję mi się że ma to znaczenie w przypadku lepszej wymiany powietrza i dużej powierzchni na okna. Zazwyczaj są tak projektowane aby trafiało jak najmniej słońca. Korytarze są wąskie i ciemne. Prawie wszystkie domy mają tarasy i balkony. Często po 3, 4. W moim mieszkaniu okna można dodatkowo zasłonić drewnianymi drzwiczkami. Ale w przypadku plastików zawsze są rolety. Łóżka są jak dla mnie niewygodne. Właściwie materace, które są bardzo miękkie. Człowiek budzi się rano i wszystko go boli. Myślę że to kwestia przyzwyczajenia, ale ja preferuję twarde łóżka. Dodatkowo poduszki... Są bardzo długie, na szerokość całego łóżka. Jest to dość ciekawa sprawa. Szczególnie dla osób które przerzucają się z boku na bok podczas snu. Na całej długości ma się poduszkę, więc nie trzeba jej poprawiać. Właściwie mam również ze sobą śpiwór z Polski i jest mi on całkowicie niepotrzebny. Spać można bez problemu bez żadnego przykrycia, na ewentualnie pod prześcieradłem. Jak na razie jest zbyt gorąco...
Zdjęcia z wczoraj i dzisiaj :http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/Fociakos2?authkey=Gv1sRgCNb33vT1jNqIeQ# wczoraj http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/ErasmusValencia02?authkey=Gv1sRgCLbh1IDNop3g2wE# dzis

16 września 2010

15.09

W dniu dzisiejszym miałem w pierwszej kolejności do załatwienia i wyrobienia legitymacji studenta UV oraz otrzymałem potrzebną mi dokumentację oraz list potwierdzający przybycie. Rano koło 10:00 spotkałem sie z Łukaszem z UW i następnie z Guiliammem z Francji. Wspólnie sprostaliśmy wszelkim problemom i udaliśmy się na wydział. Dowiedzieliśmy się o spotkaniu informacyjnym na wydziale 16 września. Droga na wydział z powrotem do domu zajęła mi nieco ponad 15 minut, pieszo.  W związku z tym mimo iż mieszkanie jest nieco stare, jednak lokalizacja jest świetna. Następnie trochę przebywaliśmy na plaży, aby udać się do centrum miasta na małe zwiedzanie. Dodatkowo spotkaliśmy kolejnego kolegę i tak wspólnie zleciał dzień w telegraficznym skrócie.
Co do interesujących rzeczy, które zdążyłem zauważyć:
1. W Walencji jest 6 linii metra. Tramwaje również nazywają metrem, jednak faktycznie tylko 2 linie jeżdżą pod ziemią. Maszyniści są bardzo wyrozumiali i jak ktoś biegnie do tramwaju to zawsze czekają. Tramwaje są również bardzo bezpieczne, każde wyjście lub wejście pasażera sygnalizowane jest cichym dźwiekiem wydawanym przez tramwaj.
2. Przechodzenie na czerwonym świetle jest normą. Każdy to robi, gdziekolwiek, kiedykolwiek. Policja nie robi sobie z tego żadnego problemu, nawet przechodziłem jednokrotnie obok policji na czerwonym świetle i nic się nie stało. Nawet nie dostałem upomnienia. Kierowcy chętnie zatrzymują się na pasach. Pieszy jest traktowany poważnie. W wielu miejscach nie ma świateł dla kierowców są tylko dla pieszych, a kierowcom mruga światło ostrzegawcze, ostrzegające o niebezpieczeństwie. W miejscach bardzo obleganych sygnalizatory są wyposażone w licznik, który odmierza ilość sekund na zielonym. Jest to bardzo dobra opcja, dzięki temu nikomu się nie spieszy i życie uliczne jest spokojniejsze.
3. Picie na ulicach jest oficjalnie niedozwolone, jednak nie stanowi to żadnego problemu ponieważ policja się tym nie interesuje. Bardzo popularne jest picie w parkach, organizowane są imprezy nawet po 1000 osób i policja nawet pomaga w przestrzeganiu porządku. Narkotyki nie są traktowane pobłażliwie (choć nie raz można spotkać osoby pod ich wpływem)
4. Flagi autonomii, w wielu domach można dostrzec wiszące przez cały rok flagi podkreślające autonomie. Walencjanie są bardzo dumni ze swojej autonomii i starają się kultywować wszelkie święta i tradycje.
5. Istnieje komunikacja rowerowa. Kosztuje 18 euro i można z niej korzystac przez caly rok. Znajduje sie wiele miejsc w ktorych mozna zostawic rower. Jedyna wada - można z niej korzystac tylko 30 minut dziennie, kazde przekroczenie limitu o 5 minut , kosztuje kilkadziesiąt eurocentów.
6. Mniejszości narodowe. Głównie można wyróżnić Cyganów, Murzynów, Arabów jak i mnóstwo Chińczyków. Kolega Hiszpan, jest szczególnie cięty na Chińczyków, którzy mocno wgryźli się w miejscowy rynek i są naprawdę mocni ekonomicznie jak i liczebnie.
7. Starsi ludzie w kawiarniach, pubach to norma. Emeryturkę mają dosyć dobrą, w związku z tym stać ich na przesiadywanie w kawiarniach, a jeśli nie to na ławeczkach(koniecznie w cieniu). Starsze Hiszpanki są bardzo dumne i wyniosłe w swoim zachowaniu. W środkach komunikacji jest ich niewiele. Poruszają sie głównie samochodami.
8. Powszechna obecność skuterów. Używają ich wszyscy. Kobiety, dzieci, biznesmeni, cały przekrój wiekowy. Jest dużo miejsc parkingowych i dzięki wielości jednokierunkowych ulic, jazda jest bezpieczna.
Zdjęcia :
http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/Fociakos02?authkey=Gv1sRgCPqqz4WPppOikwE#

15 września 2010

Przyjazd do Walencji

 Około godziny 9, 13.09 dotarłem na lotnisko w Barcelonie. Po wyjściu z terminalu oczywiście powitała mnie temperatura przekraczająca 30 stopni. Do godziny 16 zwiedzałem miasto z walizeczką 30 kg. Trochę było niekomfortowo, ale w sumie więcej odpoczywałem niż zwiedzałem. Patrząc na ogrom tego miasta, wpadłem na pomysł, że jeszcze wpadnę tam z wizytą na parę dni. Wtedy uda mi się je choć dobrze zobaczyć. O 16;30 wsiadłem do autobusu do Walencji i dotarłem około 21. Na miejscu powitał mnie Juan, mój przyjaciel z Hiszpanii, który oprowadził mnie troszkę po okolicy i zaprosił do siebie na kolacje. Było bardzo sympatycznie, Juan odstąpił mi swoje łóżko i jego rodzina powiedziała że zawsze mogę przyjść, nawet bez zapowiedzi. Na kolację jedliśmy baraninę z pieczoną papryką oraz sałatkę hiszpańską. Składa się ona z oliwek, sałaty i pomidorów. Na deser miałem okazję skosztować kilka rodzajów sera. Jego zapach jest mocno i smak jest bardzo intensywny. Dodatkowo winko, arbuz i do skosztowania gazpacho (czyli zmixowane pomidory z elementami innych warzyw). W sumie podczas konwersacji z rodzicami Juana, mój hiszpański okazał się nie taki zły jak myślałem i sądzę że będzie nie najgorzej, Juan nawet pochwalił mnie że zrobiłem duże postępy :) no i też nieco skrytykował stwierdzając że w zbyt krótkich spodenkach wyglądam jak turysta, ale żebym się nie przejmował, bo Erasmusi tak chodzą ubrani, natomiast on tak ubiera się tylko na plaże czy do basenu (hehe ). Po krótkiej nocy (jakieś 5 godzin) wstaliśmy o 7 rano, zjedliśmy hiszpańskie śniadanie i wyskoczyliśmy do mieszkania w którym spędzę najbliższy semestr. Warto dodać następujące fakty iż : hiszpańskie śniadanie jest słodkie(podobnie jak francuskie) i bardzo skromne. Zazwyczaj jest to mleko, kakao, bądź kawa i coś słodkiego. Obiad jest posiłkiem najbardziej obfitym i najważniejszym w ciągu dnia. Na koniec kolacja jest jedzona bardzo późno ok. 21 - 23 i jest to normalne. Na kolacje je się również sporo, aż dziwne że Hiszpanie są dość szczupli. Jest to spowodowane szybszą przemianą materii oraz innym zegarem biologicznym tego narodu. Ale wracając do tematu, na miejscu poznałem bardzo sympatyczne i zabawne Hiszpańska. Obie pracują i studiują. Nazywają się Jurema oraz Patricia i rozmawiają raczej po katalońsku, jednak nie stanowi dla nich problemu rozmowa po hiszpańsku, w końcu znają oba języki od dziecka. Atmosfera w mieszkaniu jest bardzo przyjazna. Chwilę później dowiedziałem się iż w 4 tym pokoju będzie mieszkać Polak, nauczyciel hiszpańskiego i niemieckiego. Jak dla mnie to bardzo dobra wiadomość, zaproponował również że możemy rozmawiać w domu po hiszpańsku, abym się szybciej nauczył. Dodatkowo poprosiłem o lekcje nauki hiszpańskiego, bo wydaje mi się że indywidualna nauka języka będzie znacznie bardziej efektywniejsza, niż nauka w dużych grupach w prywatnym instytucie. Juan wspominał, iż zajęcia na uniwersytecie z języka hiszpańskiego dla erasmusów są na bardzo niskim poziomie, a dodatkowo są często odwoływane, w związku z tym decyzja o nauce z Polakiem- Alkiem będzie jak najbardziej wskazana. Następnie udałem się na Uniwerek załatwić wszystkie formalności, a właściwie zapytać się głownie czy przyjmą mnie dzisiaj i obiecałem pomóc koleżance z Warszawy zarejestrować przyjazd. Niestety odesłano mnie z kwitkiem, ale jutro mam oficjalną wizytę. Po drodze zaopatrzyłem się w mapę i bilety komunikacyjne. 10 przejazdów kosztuje 8 euro, więc nie jest tak tragicznie. Na uniwersytet będę uczęszczać bez potrzeby używania komunikacji, gdyż to miejsce znajduje się 20 minut pieszo od mieszkania. W między czasie zakupiłem trochę jedzenia i pozwiedzałem okolice. Około 11 przyjechała do mnie koleżanka z Polski, więc trochę przeszliśmy się po Walencji, zachodząc również nad morze. Pogoda jest bardzo dobra. Dziś było 33 stopnie, wczoraj w Barcelonie podobnie, jutro przewidują małe ochłodzenie 29 stopni i pojutrze 29. Noce są bardzo ciepłe. 25 stopni to norma. Wilgotność powietrza jest bardzo wysoka, co powoduje iż człowiek rzeczywiście czuje to ciepło. Żyć nie umierać. Morze jest również ciepłe, wskoczyłem na kilka minut do wody i to było prawdziwe odświeżenie :). Po 2 godzinkach, udaliśmy się wzdłuż plaży aż do portu. Następnie zwiedziliśmy kompleks futurystyczny w Walencji. Naprawdę robi ogromne wrażenie. Następnie udaliśmy się do centrum gdzie spotkaliśmy kolegę Łukasza będącego na Erasmusie pogadaliśmy chwilę i udaliśmy się na zasłużony spoczynek nocny :) Mieliśmy szczęście tuż przed zamknięciem "U Chińczyka" zakupiliśmy materac, który ułatwi nam rozlokowanie w pokoju. Na dniach postaram się więcej opisać rzeczy które zaobserwowałem i dość dobrze je opisać.  Link do zdjęć : wklej w przeglądarkę
http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/Fociakos?authkey=Gv1sRgCO24oNOa4pXXqwE#

11 września 2010

Wylot

Następny wpis prawdopodobnie 14 września. Najbliższe dni będą się przedstawiać następująco :
1. 12.09 wyjazd do Warszawy i pakowanko
2. 13.09 wylot z Okęcia do Barcelony, później Barca- Valencia, przyjazd na 20
3. 14.09 ogarnianie się na miejscu :)
Jaaaaaazda ! :)

9 września 2010

Uniwerek w Walencji


Uniwersytet w Walencji (oficjalnie Universitat de València-Estudi) , został założony w 1499 i jest jedną z najważniejszych i najstarszych uczelni w Hiszpanii. Jest to publiczny uniwersytet, koncentruje się na nauczaniu i badaniach naukowych w niemal wszystkich dziedzin wiedzy. Jest jednym z czterech największych uniwersytetów hiszpańskich.

 

Jest on podzielony na trzy główne kampusy, a mianowicie: Blasco Ibáñez, Burjassot-Paterna Tarongers(Wydział Prawa, Nauk Społecznych, Ekonomiczny) i wiele innych powiązanych ośrodków i miejsc, o których nie wspomnę.

 




 Te budynki po prawej to Campus Taragones -->
Obecnie uniwerek ma około 55.000 studentów co zapewnia mu 7 miejsce pod względem liczby studentów. Ma też około 1700 pracowników administracji i obsługi i ponad 3500 nauczycieli i naukowców.

7 września 2010

Parki walencjańskie

Do wyjazdu już tuż tuż, pozostało zaledwie kilka dni. Wylot z remontowanego Okęcia o 6 rano w najbliższy poniedziałek. O 9:00 przylot do Barcelony. Tam pobędę kilka godzin celem pozwiedzania miasta i o 16:00 wyjazd do Valencii autobusem. Przewidywany przyjazd na 20:00. Odległość od Barcy do Walencji to ponad 350 km autostradą. Zapowiada się mocno napięty dzień i zapewne bardzo męczący. Wracając do tematu parków :

* Park Turyjski
Park ten znajduje się w starym korycie rzeki Turii. Jest to teren o długości 6.5 km i podzielony jest na kilka części.
a) Parc de Capçalera - wewnątrz niego znajduje się sztuczne jezioro śródlądowe, duże ogrody, place zabaw, nowe zoo w Walencji.
b)
Gulliver Park, plac zabaw dla dzieci, którego symbolem jest Gulliver mityczny gigant, którego ubrania, włosy itp. tworzą duże zjeżdżalnie.
 


c) Miasto Sztuki i Nauki, prawie do ujścia rzeki. Znajdziemy tutaj prawdziwe miasto sztuki i nauki, futurystyczny kompleks zawierający połączenie  najbardziej różnorodnych sztuk i rozrywek. 





* Ogród botaniczny
Ten ogród jest administracyjnie związany z Uniwerkiem w Walencji. Jego historia sięga XVI wieku, w ścisłej zależności od nauczania medycyny na uniwersytecie. Obecnie, oprócz zachowania historycznego ogrodu, znajduje się tutaj centrum nauki, badań, rozwoju i upowszechniania kultury botanicznej. Badania przeprowadza się głównie nad florą i biosystemami roślinności.

6 września 2010

Zwiedzanie Walencji cz. 3

Ratusz 
Budynek charakteryzujący się trapezową podstawą, z dużą ilością roślinności przed budynkiem, trzema wieżami będącymi konstrukcjami z odrębnych okresów historycznych.

    
Bogactwo dokumentów, historycznych i artystycznych przechowywanych w Miejskim Muzeum Historii mieszczącym się w budynku, dało podstawę aby Ratusz został uznany zabytkowym.






Palacio de Marques
Zbudowany pod koniec XVIII wieku.
W tym czasie cała fasada została była ozdobiona freskami Rovira, ale w 1867 roku pałac przeszedł małą restaurację, zniknęły freski, które były w złym stanie przez wilgoć. Zastąpiono je dekoracyjnym marmurem.
Wewnątrz można zobaczyć oryginalną dekorację z XVIII w., natomiast na drugim piętrze znajduje sie  Narodowe Muzeum Ceramiki Gonzalez Marti, z ważną kolekcją obiektów od starożytności do najbardziej nowoczesne wzornictwo.
Zastanawiające i zarazem ciekawe jest, że Hiszpanie każdy starszy budynek przerabiają na jakieś muzeum. Moim zdaniem, ma to związek ze zwiększeniem strumienia gotówki od turystów, a dodatkowo można przedstawić trochę swojej historii.


Pałac Sprawiedliwości 
Wybudowany przez króla Karola III w latach 1758-1802. Początkowo był jednym z największych centrów gospodarczych z XVIII wieku.
W 1828 roku został przerobiony na fabrykę tytoniu, natomiast w 1914 roku rozpoczęły się prace w celu dostosowania budynku do pełnienia funkcji siedziby Pałacu Sprawiedliwości.
Nie wspomnę o licznych rzeźbach, obrazach itd.
;)



Rynek główny
Mieści się tutaj centralne targowisko.
Sprzedaje się różnego rodzaju produktu, takie jak ryby, skorupiaki, owoce, mięsa i kiełbasy zarówno dla gospodarstw domowych i restauracji w Walencji. Zakup w tym miejscu jest pełen uroku z pięknem architektury i historii oraz tradycji panujących na rynku.
Budynek łączy metal, szkło, kolumny, przypominający modernistyczny styl i jest symbolem wkroczenia Hiszpanii w erę przemysłową. W centrum budynku znajduje się duża kopuła.


 

3 września 2010

Zwiedzanie Walencji cz.2

Giełda Jedwabiu
Stara Giełda Jedwabiu była od XV do XVII w. największym na wybrzeżu Morza Śródziemnego ośrodkiem handlu tym materiałem. Przyczyniła się do zmiany w krajobrazie okolic Walencji, ponieważ obrzeża sadów i pól ryżowych obsadzano drzewami morwowymi, których liście służą jako pokarm dla jedwabników. Warto zobaczyć bogato zdobione wnętrza gmachu, z żebrowym sklepieniem i spiralnymi kolumnami, oraz górne piętra baszty, gdzie w czasach działalności Giełdy Jedwabiu więziono dłużników. Jest to jedna z najpiękniejszych budowli świeckich - gotyckich w Europie.

Wieże Serranos i Quart 
Są to pary bliźniaczych wież, które były częścią średniowiecznych murów wokół starego miasta Valencii, których zadaniem była obrona miasta. Były budowane na przełomie XIV  i XV wieku. Jak widać na poniższym zdjęciu, lekko wyśmigane przez te lata :). Podobnych wież w Walencji jest około 12 i tworzą kompleks fortyfikacyjny.

Plaza de toros de Valencia - czyli Corrida :)
Plaza de Toros de Valencia została zbudowana między 1850 a 1860 na miejscu poprzedniego miejsca rozgrywania walk i ze względu na problemy budżetowe nie została nigdy ukończona. Prezentuje styl neoklasyczny, inspirowany przez rzymską architekturą. Została zbudowana przez architekta Sebastian Valencia Monléon Estellés. Wysoka na ponad 17 metrów wysokości i szeroka na średnicę 52 metrów. Z powodu takich wymiarów że jest to jeden z największych placów walki byków w Hiszpanii.

2 września 2010

Co warto zwiedzić w Walecji ? cz. 1

Swoją przygodę z Walencją można rozpocząć od następujących rzeczy :

                           Catedral de València

Katedrę w Walencji budowano od 1262 roku i wielokrotnie modernizowano. Zaczęto ją tworzyć w stylu gotyckim, lecz jej różne części są zrobione również w innych stylach. Jej 3 portale prezentują styl romański, gotycki i barokowy. Główna kaplica – Capilla Mayor – styl baroku, dwie późniejsze kaplice są neoklasycystyczne. Częścią katedry jest Miguelete – charakterystyczna ośmioboczna dzwonnica, symbol miasta. Na szczyt tej ponad 50-metrowej wieży prowadzi 207 stopni.

                                                                                                                 Muzeum Nauki

To część kompleksu La Ciudat de les Artes i les Ciències - Miasto Sztuki i Nauki, czyli ultranowoczesna „dzielnica przyszłości”, została zaprojektowana przez pochodzącego z Walencji Santiago Calatravę. Na miejsce to składa się: gmach opery/spektakli teatralno-taneczno-muzycznych, oceanarium, delfinarium, kino IMAX, planetarium, muzeum nauki, restauracje itp.



                                                                                                  El Carme


To stara dzielnica w pobliżu katedry słynąca z bardzo intensywnego życia nocnego. W piątek i sobotę bary i dyskoteki zapełniają się do granic możliwości, tłumy wypełniają też uliczki dzielnicy, bardzo utrudniając poruszanie się.

1 września 2010

Plaże w Walencji, cz. 2

3. Playa de Pinedo
Charakteryzuje się nieco ciemniejszym piaskiem, spokojnymi i umiarkowanymi wodami w morzu. Woda jest bezpieczna do pływania. Ograniczona z jednej strony plażą Playa de Arenas a z drugiej miastem Pinedo, obecnie dzielnicy Walencji. Przez ponad trzy kilometry znajdują się bary, bary i restauracje. W okolicach starej fabryki jest obszar, który jest uprawniony do naturyzmu.W niewielkiej odległości od plaży mieści się plaża del Saler.

 4. Playa del Sayer i Devesa del Saler
- te plaże są położone na południe od plaży Pinedo, na zachód jest ograniczone przez bagno i laguny, ponieważ mieści się w Parku Narodowym Albufera. Miesza się tutaj wszelkiego rodzaju roślinność, taka jak sosny, palmettos, dąb Kermes, lany i wiciokrzew i która daje schronienie dla wielu ptaków. Niektóre gatunki są endemiczne.Wybrzeże Walencji jest teraz w sytuacji znacznej regresji, które pogarsza budowa portów i niszczenie ekosystemów przybrzeżnych, w związku z tym powstaje projekt obywatelski ochrony nabrzeża plaży La Devesa, będący próbą złagodzenia negatywnych skutków dla tej plaży.