Blog powstał celem upamiętnienia wyjazdu Erasmus-Valencia 2010/11 w dniach 13.09.2010 - 31.01.2011





29 września 2010

25-28.09

Mijają kolejne dni, hiszpańskiej przygody i widać pierwsze oznaki jesieni. Temperatura osiąga już tylko 25 stopni w ciągu dnia i do 20 stopni w nocy. Boję się myśleć co będzie w zimie, jeśli niemal wszystkie mieszkania na południu Hiszpanii nie posiadają centralnego ogrzewania. Na razie jeszcze można spać z otwartym oknem i czuję się komfortowo, ale ponoć w zimie można tutaj nieźle zmarznąć. Większy deszcz, jak do tej pory spadł tylko jeden raz i była to skądinąd ogromna burza. W dalszym ciągu wykorzystujemy jeszcze dni ostatniej ciepłej pogody. Głównie przebywając na basenie. Dzień wygląda dla przeciętnego Erasmusa bardzo leniwie. Odpoczynek, obiad, odpoczynek, wyjście wieczorem na miasto, sen. Aczkolwiek z upływem czasu trochę się to zmieni. Na uczelni standardowo, próba rejestracji zakończyła się fiaskiem. Miła pani z dziekanatu oznajmiła mi uprzejmie iż mogę sobie na razie odpoczywać i żebym przyszedł dopiero 5 października, ponieważ każdy będzie rejestrowany indywidualnie. Niby nazwisko na C, a dostałem numer 120 na 180 osób. Co najmniej absurd. Od 15 września miały się rozpocząć zajęcia, a ja już podjąłem przynajmniej kilka prób rejestracji na zajęcia. Właściwie to mogę na nie chodzić, bo i tak nikt nie wie czy ja na nich jestem czy nie, ponieważ oficjalnie względem Uniwerku nie istnieje, zawieszony gdzieś w próżni. Postanowiłem że podejmę jeszcze jutro próbę wcześniejszej rejestracji, z błagalną prośbą o przyśpieszenie procedury. Zależy mi na tym, między innymi dlatego iż w najbliższym czasie wyruszam na Ibizę. Jest to imprezowa wyspa na południe od Walencji, leżąca na Morzu Śródziemnym w odległości 4 godzin promem od miasta. Zamierzam zwiedzić największe kluby świata, co odpiszę po powrocie 3 października. W ostatnich dniach, odwiedził mnie również kumpel z Warszawy, z związku z czym, jednego dnia zrobiliśmy ponad 30 km pieszo zwiedzając praktycznie całe miasto i stare miasto nocą. Zwiedziliśmy miasto futurystyczne, uniwerek, plażę, tor formuły 1.Co ciekawego zauważyłem wieczorami, to jedzenie przez Hiszpanów kolacji w restauracjach i w barach. W Hiszpanii, znajduje się najwięcej barów przypadających na jednego mieszkańca. Jest ich tutaj łącznie ponad 250 tysięcy. Rodziny i znajomi gromadzą się wieczorami i wspólnie jedzą, dyskutując przy lampce wina. Zwykle odbywa się to od godziny 21 do 23. Jest to możliwe dzięki umiarkowanej i korzystnej temperaturze panującej wieczorami. Dodatkowo powietrze jest rozgrzane i sprawia wrażenie znacznie większej odczuwalnej temperatury. Wilgotność sięga nawet 90% ze względu na bliskość morza. Abstrahując od tematu, dzisiaj również rozmawiałem z współlokatorką na temat religii i katolicyzmu w Hiszpanii. Aż do lat 70 tych w Hiszpanii panowała era Franco. Uzurpator hiszpański, ściśle współpracował z Kościołem katolickim i ludzie obecnie w związku z wydarzeniami z przeszłości odwracają się systematycznie od Kościoła. W Polsce wydaje nam się iż Hiszpania jest krajem katolickim, natomiast zaledwie kilka procent społeczeństwa hiszpańskiego chodzi do kościoła w każdą niedzielę. W Polsce Kościół był punktem łączącym wolność i niepodległość, dzięki temu wielu ludzi się nawróciło, natomiast w Hiszpanii mamy do czynienia z odwrotną sytuacją. Kościół jest symbolem ucisku i prześladowań. W latach 70 tych były też sytuacje, gdy rolnicy byli przymusowo doprowadzani do Kościoła i surowo karani za pracę w niedzielę czy święta. Człowiek jest taką istotą, która lubi robić wszystko na przekór i nie znosi ucisku. Obecnie hiszpański Kongres przegłosował również ustawę, wedle której Hiszpanki będą mogły dokonywać aborcji na życzenie do 14. tygodnia ciąży. Jednocześnie parlament Katalonii przyjął projekt zakazu organizowania walk byków, by ulżyć cierpieniom zwierząt. Także dochodzi do absurdalnej sytuacji, iż zabija się więcej dzieci w Hiszpanii, niż byków. Quo vadis Europo ? zdjęcia z ostatnich dni http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/Fociakos204#

1 komentarz: