Blog powstał celem upamiętnienia wyjazdu Erasmus-Valencia 2010/11 w dniach 13.09.2010 - 31.01.2011





1 listopada 2010

27.10-02.11

W przeciągu kilku dni udało mi się zachorować na tutejszą odmianę przeziębienia. Otóż jak wyglądają tutejsze choroby : potworny ból głowy, brzucha, powszechne dreszcze i zimno(ść). Natomiast co jest w tym pozytywne w nieszczęściu to rzecz taka, iż choroba trwa krótko. 2 dni i byłem całkowicie zdrowy. W sumie jeśli już w ogóle chorować, to nie wiem co lepsze: chorować dłużej jak w Polsce, czy krócej, a intensywniej jak tutaj. Właściwie może dojdę jak do tego doszło. Przez ostatnie dni, mimo dość dobrej temperatury 22-23 stopnie niesamowicie wiało, nawet przewaliło trochę palm w okolicy. Kiedyś zastanawiałem się dlaczego Ci ludzi chodzą z kurtkach i czapkach jak jest 10 stopni. Obecnie nie mam wątpliwości dlaczego. Po prostu są przyzwyczajeni do wysokiej temperatury. Jeśli przez 9 miesięcy w roku temperatura nie spada poniżej 20 stopni to każda zmiana oddziaływuje na ciało. Dlatego dla nas 15 stopni na jesień czy na wiosnę wydaję się sporo, gdzie już niektórzy chodzą w koszulkach, tak tutaj w ciepłych kurtkach, butach i szalikach. W historii przypomniała mi się sprawa mieszkańców wyspy Tristan da Cunha, których przetransportowano do Anglii z tropików w wyniku wybuchu wulkanu na wyspie. W ciągu 2 lat 15% populacji wyspy zmarło na skutek zmiany klimatu. Kolejny przypadek - mój kolega Juan, z Hiszpanii który był na Erasmusie w Warszawie. Przez całą zimę przechorował 2-3 miesiące. Ale zmieniając temat. W ciągu tych dni zaobserwowałem dziką gorączkę hiszpańską związaną z Halloween. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Halloween wyparł, zwłaszcza w mediach, chrześcijańskie znaczenie uroczystości Wszystkich Świętych. Mało kto zdaje sobie sprawę, że za modą, obcą hiszpańskiej kulturze, stoi konsumpcja oraz interesy wielkich firm! Obroty ogromne, mnóstwo ludzi w sklepach. Na ulicy setki, tysiące dzieciaków poprzebieranych za wampiry,demony,diabełki,duchy. Cukierek albo psikus! Typowe hasło, trzymało się często i gęsto. Co więcej przebrane były nie tylko dzieci. Mnóstwo młodych ludzi, studentów, licealistów. Dlaczego ? Odpowiedź bardzo prosta. Za przebranie można było się za darmo napić 1 drinka w klubie. I tak od klubu do klubu drink po drinku zataczało się pijane towarzystwo hiszpańskie od poniedziałku aż do niedzieli. Przy okazji w każdym barze jeszcze po parę euro zostawało i biznes gotowy. Popularyzacja tego święta wśród dzieci i młodzieży jest wg mnie kwestią buntu, snobizmu i chęcią zerwania z tradycjami. Nadto istotny jest też fakt iż wielu dorosłym Hiszpanom bardzo się to nie podoba.
Natomiast jak wygląda 1 listopada w Hiszpanii ? Dzień Wszystkich Świętych ma inny charakter niż w Polsce. Na cmentarze chodzi mniej osób, a miejsca pochówku zmarłych nie są - ze względów architektonicznych - dekorowane tyloma kwiatami i zniczami co w Polsce.
Hiszpańskie cmentarze różnią się od polskich. Niewiele jest płaskich grobów, na których można złożyć kwiaty i zapalić znicze. Są natomiast ściany, w które równo wmurowano trumny czy urny z prochami. Zmarli chowani są na czterech albo pięciu poziomach i tylko ci, których bliscy spoczywają na dole, mogą ustawić światła. Pozostali wstawiają w metalowe uchwyty wazony z kwiatami. W ten dzień nie czuje się tego klimatu świątecznego, sakralnego. Cmentarze są również zaniedbane
Do odwiedzenia grobów najbliższych coraz rzadziej poczuwają się młodzi.
2 listopada. Według tradycji, która ostała się jedynie w wioskach w Hiszpanii, w domach krewnych zmarłych, tworzy się ołtarz z fotografią, który jest poświęcony zmarłym. Świeci się świece umieszczone wokół stołu i kwiaty które mają być umiejscowione na cmentarzu następnego dnia. Dusze zmarłych czekają każdego roku na Święto Zmarłych, aby cieszyć się ołtarzami, które są wypełnione przedmiotami zmarłego, które odzwierciedlają jakiś aspekt życia zmarłego. Powinny być to takie przedmioty, które spowodowałyby żeby zmarły cieszył się z nich, gdyby żył. Następnego dnia po modlitwie za zmarłych, z rodziną można iść na cmentarz i złożyć kwiaty na grobach swoich zmarłych. Zazwyczaj na "ołtarzu zmarłego" znajdują się produkty żywnościowe, które dopiero po zaniesieniu kwiatów na cmentarz można razem spożyć. Wydaje mi się że coś podobnego jest w tradycji prawosławnej ?
W miastach hiszpańskich święto jest obchodzone(jeśli w ogóle jest, bo od tego powinienem zacząć) w sposób bardziej prosty, zamiast umieszczać dary na całą noc, można je spożyć od razu po położeniu na ołtarzu, a wieczorem pójść na cmentarz odwiedzić swoich zmarłych i pozostawić kwiaty. Ten dzień jest hołdem dla wszystkich zmarłych, którzy nie są już z nami i jest z radością, ponieważ pozwala nam o nich pamiętać. Krewni i przyjaciele zbierają się w domu, aby pamiętać o zmarłych. Podczas tego krótkiego spotkania, tradycyjne jest spożycie kawy podczas rozmowy i wspominanie o nim.
I na koniec
Co jeszcze udało mi się ciekawego zobaczyć ? Pewnego dnia na ulicy przechadzałem się ze znajomymi z Polski i zagadała do nas dziewczyna. Okazało się iż jest Polką, przyjechała parę miesięcy wcześniej do pracy i szuka znajomych, z kimś kim mogłaby pogadać. Widać że była samotna, trochę porozmawialiśmy, daliśmy namiary na siebie, zaprosiliśmy na imprezę. 26 lat, ładna, sympatyczna dziewczyna, ukończone studia filozoficzne na Uniwerku Warszawskim. To smutne że młode osoby decydują się na taki krok. Z dala od rodziny, przyjaciół, znajomych. Ale przykłady tego typu można by mnożyć.
Wczoraj licznik odwiedzin łącznie naliczył 2500 wejść na stronę. Dziękuję !

3 komentarze:

  1. te ostatnie 500 wejsc to mamusi w oczekiwaniu az napiszesz cos nowego

    OdpowiedzUsuń
  2. haha zaraz klepniemy następne 500;)

    OdpowiedzUsuń
  3. eeee, nie... są tu też obce ludzie ;)

    OdpowiedzUsuń