Blog powstał celem upamiętnienia wyjazdu Erasmus-Valencia 2010/11 w dniach 13.09.2010 - 31.01.2011





10 listopada 2010

06-10.11

Andaluzja (Andalucia) -słynna hiszpańska kraina słońca. Słowa te okazują się być nieco na wyrost ponieważ okazała się być chłodniejsza niż region walencjański.
Oprócz tego to Andaluzja ukrywa skarby takie jakie: flamenco, corridę, prawdziwą hiszpańską siestę i fiestę, w której odczuwa się tysiąclecie historii, gdzie kultura hiszpańska miesza się z arabską, gdzie niektóre obyczaje przywieźli ze sobą Persowie, gdzie na ruinach rzymskiej świątyni Herkulesa stawiali Maurowie swoje świątynie Allahowi, a te z kolei służyły za budulec dla chrześcijańskich kościołów. Obejmuje ona prowincje: Jaén, Almería, Grenada, Huelva, Kadyks, Kordoba, Málaga, Sewilla. Stolicą Andaluzji jest Sewilla, inne większe miasta to: Kordoba, Málaga, Grenada, Kadyks, Jerez de la Frontera. Środkową i południowo-zachodnią część Andaluzji zajmuje płaska i falista Nizina Andaluzyjska,a na południowym wschodzie łańcuch Gór Betyckich, z pasmem Sierra Nevada. Andaluzję powinno się zwiedzić w całości, wszystkie większe miasta, oraz wiele maleńkich wiosek i miasteczek, które najlepiej oddają ten cudowny klimat południa. Nie jest to rozległy obszar, więc wystarczy dobry plan i chęci a pozna się wszystko co najpiękniejsze. Gdy raz zobaczy się Andaluzję, chęć powrotu będzie nieodparta.
Ponieważ Andaluzja to najbardziej południowa część Hiszpanii i leży bardzo blisko Afryki, klimat tam panujący zbliżony jest do krajów afrykańskich (ale nie w każdym miejscu, o czym za chwilę). Spośród 11 hiszpańskich miejscowości rangi światowej pod względem ilości i klasy zabytków, trzy oglądać można właśnie w Andaluzji:
- Granada z Alhambrą, ogrodami Generalife i byłą dzielnicą arabską (kazbą) oraz Casa del Garbón - jedynym oryginalnym arabskim karawanserajem z XIV w.,
- Kordoba - była stolica kalifatu muzułmańskiego, z wieloma zabytkami, m.in. Mezquitą, juderią, 240-metrowym rzymskim mostem przez Gwadalkiwir z czasów Oktawiana Augusta i Alkazarem - dawną fortecą arabską, którą mieliśmy okazję zwiedzić jak i Sewillę, czwarte co do wielkości miasto hiszpańskie, najbogatsze w zabytki i inne atrakcje, np.katedrę z grobowcem Kolumba, najpiękniejszą w Hiszpanii arenę do korridy, pałace, nabrzeża Gwadalkiwiru, Isla Magica - Magiczną Wyspę.Ale oprócz tych wspaniałych miast nie można ominąć zgrupowanych wokół : przepięknej Rondy położonej na dwóch masywach skalnych, białych miasteczek, takich jak Cartajima,Zahara de la Sierra, Arkos de la Fontera i wiele innych. Wszystkie są bielone i wszystkie maja niesamowity klimat. Andaluzja to także olbrzymia baza turystyczna z przepięknymi plażami i miastami nastawionymi na turystów.
Costa del Sol - wybrzeże słońca - znajdują się tu zabytki kultury Maurów. Na Costa del Sol znajduje się ponad 30 pól golfowych, uważanych za najlepsze w Europie. Niebywałą atrakcją turystyczną jest również znajdujący się w pobliżu Gibraltar, z którego zaledwie krok dzieli od Maroka.
Może trochę o samej naszej wycieczce. Pierwszym naszym celem była Malaga. Zrobiliśmy tam trochę zakupów i udaliśmy się do Prado del Rey, miejscowości w której mieszkaliśmy przez resztę dni. Zalicza się ono do tzw. Białych miast (z hiszp. pueblos blancos) - grupa miast i miasteczek w południowej Hiszpanii w Andaluzji leżących w prowincjach Kadyks i Malaga. Nazwa miast pochodzi od białych fasad domów, które są pomalowane wapnem. Wszystkie leżą na terenie gór Sierra de Grazalema oraz Parque Natural de la Sierra de Grazalema - Parku Narodowego Andaluzji. Między miasteczkami przebiega szlak turystyczny Ruta de los pueblos blancos. Samo miasteczko, piękne położone w górach. Co ciekawego, jest to teren gdzie spada najwięcej deszczu w Hiszpanii. Na szczęście w nieszczęściu, tylko jeden dzień okazał się być deszczowy. Następnego dnia wybraliśmy się do Giblataru. Samo miejsce niesamowite, jedna wielka ogromna skała, a w niej tysiące tuneli, kryjówek i urządzeń wojskowych. Samo miasto jest bardzo małe, to około 50 tysięcy mieszkańców, natomiast w pełni oddanych Wielkiej Brytanii. Na pytanie w restauracji o pomnik Sikorskiego, otrzymałem odpowiedź iż tutaj jest Wielka Brytania, a nie Hiszpania(chyba nie zrozumieli że to chodzi o Polaka) i poprosili o rozmawianie po angielsku. Co ciekawego, mnóstwo brytyjskich elementów. Skrzynki pocztowe, budki telefoniczne, autobusy czerwone dwupiętrowe, znaki, nazwy, policjanci. Doszliśmy do wniosku że bardzo im zależy na zachowaniu odrębności, ponieważ jak zauważyliśmy Hiszpania rości sobie pretensję o ten cypel i rdzenni mieszkańcy robią wszystko aby nie wpaść w ręce Hiszpanów. Ludność tu zamieszkująca jest ludnością napływową, przybyłą po zajęciu tego terenu przez Wielką Brytanię. Przeciętny Gibraltarczyk pod względem etnicznym jest potomkiem Genueńczyków, Portugalczyków, Hiszpanów, Maltańczyków, Minorczyków, Brytyjczyków, Żydów, Hindusów i Maurów. Poza urzędami, gdzie używa języka angielskiego, posługuje się on językiem yanito, który jest dialektem andaluzyjskim z zapożyczeniami z wielu języków. Charakter Gibraltarczyka łączy w sobie typową brytyjską flegmę z południową wybuchowością, stara się być bardziej angielski od samych Anglików, ale nie obce mu są też hiszpańskie modele zachowania. Kolejne ciekawe elementy, płatność w funtach i ograniczona możliwość w euro. Dodatkowo kontrola graniczna i celna. A dlaczego Wielkiej Brytanii tak zależy na tym skrawku ziemi ? Cóż, 14 km na południe rozpościera się Afryka. W czasie Pierwszej Wojny Św. twierdza nie miała dużego znaczenia, znalazła się na uboczu działań wojennych. Większą rolę odegrała podczas Drugiej Wojny Światowej jako baza marynarki wojennej. Zbudowano tu także lotnisko wojskowe służące alianckim samolotom (po wylocie z którego rozbił się w niewyjaśnionych okolicznościach samolot z gen. Władysławem Sikorskim). Gibraltar był kilkakrotnie bombardowany przez francuskie samoloty reżimu Vichy oraz atakowany przez włoskie okręty podwodne. Po wojnie, począwszy od 1951 r. Hiszpania zaczęła intensywnie domagać się zwrotu brytyjskiej kolonii. Po nieudanych zabiegach na arenie międzynarodowej i w rozmowach dwustronnych rząd gen. Franco zaczął od 1964 r. wprowadzanie restrykcji ekonomicznych. Zakończono je w 1969 r. całkowitym zamknięciem granicy lądowej, morskiej i powietrznej z Gibraltarem oraz zlikwidowaniu połączeń telekomunikacyjnych z Hiszpanią. Stan ten utrzymywał się aż do śmierci dyktatora. Pomimo, że Hiszpania nadal nie zmieniła swego stanowiska w kwestii skały, stosunki z Gibraltarem zaczęły się normować. Otwarcie granicy zaplanowane na rok 1982 odbyło się dopiero w 1985 r. Przyczyną opóźnienia była wojna o Falklandy, w której Hiszpania poparła Argentynę. Obecnie ani Brytyjczycy, ani Hiszpanie nie śpieszą się z rozwiązaniem sporu o Gibraltar, gdyż boją się precedensu - w identycznej sytuacji znajdują się brytyjskie Falklandy i hiszpańskie terytoria w Afryce Północnej (Ceuta, Melilla, Villa Sanjurjo, Penon des Alhucemas, Penon de Valez de la Gomera i wyspy Chafarinas). Trwająca szesnaście lat blokada spowodowała, że obecnie większość cudzoziemskich robotników to nie Hiszpanie tylko Marokańczycy, powiększyły się też kontrasty z Hiszpanią (a właściwie Andaluzją, południową częścią kraju, z którą graniczy kolonia).Wjeżdżając do Gibraltaru od strony lądu przechodzi się przez około trzystumetrowy pas byłej strefy neutralnej ustanowionej traktatem utrechckim. Początkowo obejmowała ona cały przesmyk, rozpoczynając się pod samą skałą. Później każda ze stron uszczuplała ją po kawałku, aż w końcu zlikwidowano ją po otwarciu granicy ponad dziesięć lat temu. Po przekroczeniu granicy mija się dworzec lotniczy i przecina pas startowy usytuowany w poprzek ulicy. Droga przebiega po płycie lotniska, gdyż ze względu na piaszczyste podłoże nie można było tu zbudować tunelu drogowego. Gdy ma startować lub lądować samolot drogę zamykają szlabany dokładnie takie same jak na przejazdach kolejowych (jest to najprawdopodobniej jedyny taki przypadek na świecie). Pas startowy długości 2000 m wchodzi na ok. 1 km w głąb Zatoki Gibraltarskiej (znanej też pod hiszpańską nazwą jako Zatoka Algeciras).Po przebyciu kilkuset metrów dociera się do miasta, którego główna ulica Main Street jest jednym wielkim pasażem handlowym. Znajduje się tu wiele sklepów z tanimi rzeczami, gdyż Gibraltar jest strefą wolnocłową. Spotkaliśmy tutaj również przemytnika Polaka, który w swoim kuterku rybackim pod łodzią przemyca papierosy do Anglii. Jak mówił, jest to świetny biznes i dziadek rzeczywiście miał się dobrze. Ruch samochodowy jest bardzo duży, na jeden samochód przypada tu tylko dziewięć metrów bieżących krawężnika, nie dziwi więc fakt, że często spotyka się tu nasze Fiaty 126p na miejscowych numerach. Miasto nie posiada wielu zabytków, najstarszym jest Wieża Hołdu będąca pozostałością zamku Maurów. Jest tu parę kościołów, łaźnie Maurów, cmentarz poległych w bitwie pod Trafalgarem i oczywiście fortyfikacje ciągnące się na całej długości półwyspu. Część dzielnic portowych położona jest na terenach zabranych morzu. Ambitne plany mówiły o dwukrotnym powiększeniu obszaru kolonii, ale skończyło się tylko na eksperymentach. Sam port zajmuje proporcjonalnie bardzo duży obszar. W porcie wojennym stoją brytyjskie okręty wojenne, a w porcie cywilnym - przeważnie jachty z całego świata. W centrum stolicy znajduje się pałac gubernatora, piętnastoosobowy parlament i siedziba rządu.Kierując się dalej na południe, przy końcu Main Street, dochodzi się do kolejki linowej, którą można dotrzeć na szczyt Skały (The Rock). Od zachodu porośnięta jest "lasem" składającym się głównie z sosny kamienistej i dzikiej oliwki, a od wschodu gwałtownie spada do morza. Gdyby nie ta skała, pewnie nie byłoby tu żadnego miasta, to dzięki jej walorom obronnym interesowano się tym terenem. W skale znajduje się ok. 48 km korytarzy (więcej niż długość dróg na powierzchni) wydrążonych głównie w czasie Drugiej Wojny Światowej. Obecnie w związku z trudnościami komunikacyjnymi część tuneli udostępniono mieszkańcom jako arterię, dzięki czemu mogła powstać droga dookoła półwyspu. Atrakcją jest też 78 jaskiń, z których największa Saint Michael's Cave została zamieniona na salę koncertową dla tysiąca osób, a w Lower Saint Michael's Cave znajduje się podziemne jezioro. W czasie wojny jaskinie służyły za schrony, przeniesiono tu szpital, składy wojskowe. Obecnie w głębi skały znajdują się zbiorniki magazynujące deszczówkę w specjalnych łapaczach o powierzchni ponad 10 ha. Gibraltar nie posiada źródeł powierzchniowych wody, a woda podziemna nie nadaje się do celów spożywczych.
Największą jednak ciekawostką kolonii jest rezerwat małp berberyjskich, jedynych dziko żyjących małp w Europie. Pochodzenie ich nie zostało wyjaśnione. Najprawdopodobniej zostały przywiezione przez Maurów jako maskotki domowe, a po wygnaniu ich z Hiszpanii pozostawione bez opieki zdziczały. Miejscowa legenda głosi, że Anglicy pozostaną w Gibraltarze dopóty, dopóki będą żyły tam małpy. Małpy są bardzo złośliwe, wyrządzają wiele szkód, robiąc wypady nawet do centrum. Miałem okazję się o tym dobitnie przekonać ponieważ podczas robienia zdjęcia z małpką zostałem zaatakowany :), małpa mnie złapała mocno za rękę i próbowała podrapać drugą ręką. Na szczęście udało mi się szybko odskoczyć i nic się nie stało. Co ciekawego w czasie Pierwszej Wojny Światowej zostało nawet utworzone specjalne stanowisko "małpiego" oficera mającego za zadanie interweniować w razie ataków tych zwierząt, kontrolować je i dokarmiać dwa razy dziennie. Później zostały one wciągnięte formalnie na listę miejscowego garnizonu, przez co podlegają bezpośrednio dowódcy gibraltarskiego pułku i przysługuje im leczenie w Królewskim Szpitalu Marynarki. Więcej informacji na temat wycieczki postaram się umieścić w najbliższym czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz