Blog powstał celem upamiętnienia wyjazdu Erasmus-Valencia 2010/11 w dniach 13.09.2010 - 31.01.2011





6 listopada 2010

03-06.11

W Hiszpanii jak wiadomo regiony posiadają bardzo daleko posunięto autonomię. Co ciekawe każdy w innym stopniu. Zasada jest prosta jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. A więc od początku, Andaluzja ( koło giblartaru), Galicja ( nad Portugalią) oraz Ekstramadura ( wcale nie taka ekstra), to najbiedniejsze regiony w Hiszpanii, wszystko w jednym organizmie państwowym więc taka Katalonia, okolice stolicy czy Valencia muszą się dorzucać trochę do ich szpitali, szkół czy innych takich. W Polsce funkcjonuje to bardzo podobnie. W Hiszpanii regiony mogą nakładać własne opłaty i mają pewną swobodę ale 80% podatków przekazują do budżetu centralnego. Mówi się trudno. Właśnie że nie ! Baskowie cwani są, nie dali się rzymianom, Wizygotom i Arabom to i z Hiszpanami się pobawią. Baskowie skryci na pagórkowatej północy Hiszpanii oparli się Rzymowi i zachowali własny język, mający więcej wspólnego z celtyckim językiem Irlandii czy elfickim we władcy pierścieni niż z hiszpańskim (wywodzi się z łaciny tak jak francuski i włoski (kolesie się dogadują), Przykład nie zrozumiałości języka baskijskiego ? Askatasuna – wolność ( żadne tam liberty, libertas czy liberalny) Erakutsi zuen euskal gizarte bizirik zegoela eta – zdanie o społeczności Basków.
Ale lata tworzenia państwa z Hiszpanią zrobiło swoje, lata 70 te, język baskijski używany jest tylko przez garstkę starych górali pochowanych gdzieś po wiochach. I tu zaczyna się historia o cwanym Basku. Jak nie płacić na Extramadurę itp. ? Wykażemy swoją inność. Znaleźli się i ekstremiści, prawdziwi terroryści którzy faktycznie w apogeum nawet kilkadziesiąt razy rocznie wysyłali w zaświaty Hiszpanów. Nie to co imitacje z którymi walczy USA. 3 zamachy w ciągu 10 lat i już robi się histerię ale za to można najechać 2 kraje. A to ze akurat trzeba przetestować nową technologię wojskową i jeden z krajów leży na ropie to przypadki. Do rzeczy bomby bombami, ale to bardziej sposób na zwrócenie na siebie uwagi niż skuteczne działanie. Takie pomachanie łapką tu jesteśmy.
   Co zrobiono ? Wyłapano górali wyciśnięto z nich język i kulturę. Lingwiści usiedli, usystematyzowali, uzupełni luki, antropolodzy stworzyli książki o kulturze. W ten oto sposób od lat 70 lokalny rząd stopniowo krzewi baskowość wśród mieszkańców prowincji. Ludzie się z chęcią uczą bo każdy lubi się wyróżniać, nawet jeżeli jest troszkę sztuczne. A władze zacierają ręce bo przybywa im argumentów do coraz większej autonomii. Jak to wygląda teraz, język hiszpański jako język obcy w szkole, napisy po Euskara (baskijski) wszędzie. Cel zrealizowany podatki zostają w prowincji, płaci się tylko malutki ryczałcik. Teraz Barcelona i Majorka płacą za Andaluzyjskie teatry i baseny publiczne. Katalonczycy też podnoszą larum i starają się iść drogą basków. Ale rząd nie może więcej ustąpić ( Katalonia ma gospodarkę powiedzmy Czech – 7mln ludzi) a Kraj Basków to 1 mln ludzi czyli nie ma dramatu dla budżetu. Więc ta różnorodność to tylko to po trochu ściema promowana sztucznie. Bo o pieniądzach rozmawiać jest nie ładnie ale o kulturze to już co innego. Jak się podbijało pół świata to było okej a jak teraz trzeba dopłacić to już źle. W następnym wpisie postaram się opisać region andaluzyjski, do którego znów się udaję, a tym razem w zachodnią część.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz