Blog powstał celem upamiętnienia wyjazdu Erasmus-Valencia 2010/11 w dniach 13.09.2010 - 31.01.2011





16 października 2010

Andalucia 9-15.10

Przepraszam za brak wpisu, ale niestety brak czasu powoduje iż nie miałem okazji spędzić chwilę czasu przy komputerze, ale teraz już nadrabiam zaległości. W sobotę rano wyruszyliśmy w podróż do Andaluzji. Zdecydowaliśmy się na wypożyczenie samochodu, z tego względu iż była nas 5 osób(na pokładzie wraz z Szwajcarem) i była to wygodniejsza opcja, tańsza i umożliwiająca poznanie wielu nieznanych miejsc. Na początek nie obyło się bez drobnych kłopotów w wypożyczalni samochodów, ale wszystko na szczęście zakończyło się pomyślnie. Jako pierwszy cel wycieczki obraliśmy sobie Cullerę, miasteczko leżące około 30 km na południe od Walencji. Tam spędziliśmy chwilkę, zjedliśmy śniadanie i porobiliśmy kilka fotek. Drugi postój odbyliśmy w Benindormie, bardzo sławnym mieście na wybrzeżu, do którego ciągną rzesze mieszkańców Madrytu celem wypoczynku. Jest to typowo komercyjne miasto, z dużymi blokami mieszkalnymi, jednym słowem masówka dla turystów. Spędziliśmy tam chwilkę, plaża była kamienista, w pewnych miejscach żwirkowa. Następny etap to już Polop la Nucia. Droga do Polop jest pełna zakrętów i wiedzie ostro w górę, przechodzi przez wąskie przesmyki, położenie tej wsi zapewnia spektakularne widoki i sprawia, że zapomina się o dość trudnej trasie, jaką należy pokonać. Górskie miasteczko, zupełnie zapomniane, a zarazem bardzo piękne. Na miejscu, spostrzegliśmy iż odbyła się godzinę wcześniej wielka impreza, z tradycyjnymi daniami hiszpańskimi. Nie udało nam się na nią załapać natomiast załapaliśmy się w restauracji na tapas. Aby spróbować wielu hiszpańskich potraw naraz, wystarczy wstąpić do baru i poprosić właśnie o tapas. Wywodzą się one z Andaluzji, lecz są popularne w całej Hiszpanii. Zamawiając tę przekąskę, nawet jeśli to będzie tylko przystawka w rodzaj szynki lub sera, zawsze można oczekiwać małych porcji różnych potraw. I na przykład mogą być to klopsiki w sosie, smażone kalamary, flaki, torilla, grzanki z sardynkami, grzanka z kaszanką, szaszłyki z jagnięciny, ślimaki i wiele wiele innych. Zwykle każdy z nas zamawiał kilka różnych tapas, więc jedząc w grupie znajomych można się podzielić i spróbować kilku potraw naraz. Tapas są idealną szybką przekąską lub lekkim posiłkiem. Praktycznie przez cały pobyt w Andaluzji, mieliśmy okazję kosztować tych smakołyków. Wychodziło jak na Hiszpanię w miarę tanio 5-7 euro od osoby za naprawdę syty obiad:). Następne miejsce to już el Castell de Guadalest. Zameczek przypominający trochę greckie Meteory. Co prawda nie tak wielkie jak owe klasztory, aczkolwiek całkiem zacny. Miasteczko otoczone przez góry Aitana, Serella i Xorta było niegdyś prawdziwą twierdzą wojskową. Wspaniałe fortyfikacje sięgają 715r ne, czasów walk z Maurami. Niestety trzęsienie ziemi z roku 1644r poważnie uszkodziło fort oraz wiejskie domy, zaś wojna o hiszpańską sukcesję uczyniła kolejne szkody.Miasto powstawało wokół twierdzy. Początkowo mieszkali w nim obrońcy murów zamku. Miasto Maurów z ich domami i udogodnieniami wybudowano przed bramą San Jose. Ta historyczna część miasta zwana "el Arrabal" z typowymi uliczkami, placami sklepikami i muzeami zachował się po dziś dzień.Przepływająca przez ten obszar rzeka tworzy duży zbiornik pod miastem. Guadalest została uznana za pomnik o wartości historycznej i artystycznej i jest jedną z głównych atrakcji turystycznych Hiszpanii. Wieczorem zmęczeni, udaliśmy się do Alcoy. Miasteczko typowo górskie, 60 tysięczne. Na miejscu udaliśmy się do znajomych z Ibizy i przenocowaliśmy. Kolejny dzień to już Alicante. Miasto nad morzem z piękną plażą i zamkiem. Trochę zwiedziliśmy, powspinaliśmy się i szybko wyruszyliśmy dalej. Kolejny punkt to Kartagina(hiszpańska) i położone koło niej piękne góry. A tam najdziwniejszy zamek w jakim byłem w życiu. Totalnie nieodkryty, zagubiony gdzieś w skałach, bez turystów. W środku ciemności, szczury i zaniedbane pomieszczenia. Oświetlaliśmy teren flashem z aparatów i komórkami, ponieważ nie było widać drogi. Było również niebezpiecznie, gdy kolega wpadł do jednej z dziur, ale na szczęście skończyło się wszystko dobrze. Dokładnie jak się okazało to przerobiony zamek na bunkier i schron z potężnymi działami miotającymi pociski na ponad 50 km. W Kartagenie okazało się iż musimy udać się do Almerii, ponieważ nie znajdziemy noclegu w Murcii. Była to bardzo dobra decyzja, ponieważ niemalże zauroczyliśmy się w tym mieście. Świetne jedzenie, piękne krajobrazy, piękna pogoda, plażowanie. Oczywiście nie zabrakło zwiedzania zamku (4 z kolei). Tym razem był to zamek Maurów, o zupełnie innym charakterze i wyglądzie. W Almerii spędziliśmy łącznie 2 dni, po czym udaliśmy się do miasteczka westernowego, gdzie nakręcono ponad 250 tego typu filmów. Teren pustynny, skalisty przypominający dziki zachód w Stanach Zjednoczonych. Niemiłosierny upał (ponad 31 stopni). Wracając z pustyni, w drodze do domu zahaczyliśmy o kilka miast, między innymi : Lorca(piękna katedra i rynek), Murcia, Elche(wizyta u koleżanki i miasto jako całokształt na duży plus). Po drodze troszkę zabłądziliśmy(nie posiadaliśmy GPSu, tylko mapy) i trafiliśmy do bardzo dziwnego miasta. Wszystkie domy wyglądały tak samo i wszędzie były ronda. Zajęło nam co najmniej 30 minut żeby się z niego wydostać. Ubaw po pachy, ale po kilkunastu minutach zaczęliśmy się trochę obawiać, że nigdy z niego nie wyjedziemy. I w końcu powrót ! Nareszcie, poczułem się pierwszy raz za granicą że wracam do domu. Czwartek i piątek powrót do szarej rzeczywistości. Zajęcia na uniwersytecie. W sumie to nawet przyjemność :). Poznałem bardzo przyjaznych ludzi, którzy mi pomagają i służą radą. A tymczasem znów pakuję walizki i wypatruję wyprawy do stolicy Hiszpanii.
1. Cullera (plaża) 2. Benindorm (te skały) 3. Polop (ładne widoki ) 4. Castell de Guadalest (ten z jeziorem)
5. Alcoy 6. Alicante 7. Kartagina
7. Kartagina 8. Almeria 9. Pustnia westernowa 10. Lorca 11. Murcia

Więcej zdjęć wkrótce! 

 Zdjęcia z pustyni westernowej
http://picasaweb.google.com/waldemar.pilawa/4Dzien#

 TAPAS en Almeria !

2 komentarze:

  1. ale to chyba nie ostatnia wyprawa do Andaluzji? bo Wasz plan zwiedzania ominął trochę tą najładniejszą południową część :P

    OdpowiedzUsuń
  2. to prawda, żeby zwiedzić całą Andaluzję trzeba z dwóch tygodni ;). Także to nie była ostatnia wyprawa :P.

    OdpowiedzUsuń