Blog powstał celem upamiętnienia wyjazdu Erasmus-Valencia 2010/11 w dniach 13.09.2010 - 31.01.2011





8 października 2010

5-8.10

Wtorek w głównej mierze spędziliśmy na wypoczywaniu i sprzątaniu i praniu wszystkich rzeczy po przyjeździe. Dodatkowo trzeba było odespać wyjazd na Ibizę, ponieważ średnio spaliśmy po 4-5 godzin dziennie. Wieczorem wybraliśmy się na miasto, z nadzieją zrobienia małych zakupów. Co prawda nie udało mi się kupić nic konkretnego, ale rozeznaliśmy się mniej więcej w cenach panujących w Walencji. Ceny są nieco wyższe niż w Polsce. O jakieś 20 %. Aczkolwiek materiały z których zrobione są produkty, wydają się być lepsze. Dodatkowo zwiedziliśmy miasto nocą. Walencja zaczyna się tak samo szybko jak się kończy, najczęściej Ciruclą czyli po prostu droga szybkiego ruchu okrążającą całe miasto, przy czym z jednej jej strony mamy duże bloki ewentualnie politechnikę czy zbiorniki w okolicach portu, a z drugiej pola ziemniaków lub plantacje drzewek mandarynkowych. Walencja ciasnym miastem jest i basta. Ludzie zamieszkują tu tak jak i ja głównie w kamienicach 6-7 piętrowych lub tez w wolnostojących bardzo ciasno ulokowanych blokach. Implikuje to za sobą duże problemy z przestrzenią zwłaszcza dla aut. Ulice spełniają wszystkie kryteria czego niestety nie można już powiedzieć o parkingach. Każda wolna przestrzeń asfaltowa albo jest zastawiona autami albo tez słupkami przeciw autom. W związku z czym auta parkowane są z dokładnością centymetrów. Hiszpanie są mistrzami w parkowaniu ( w wysiadywaniu w parkach też są dobrzy) ale czasem nawet im się nie udaje i dlatego nie ma tu AUTA choćby jednego bez wgniecenia na karoserii albo w najlepszym wypadku z porysowanym zderzakiem. Hiszpanie do perfekcji opanowali poruszanie się w wąskich przestrzeniach. Zatem jak się poruszać po Valencii ? Najprościej jest na piechotę, duże zagęszczenie budynków powoduje iż zawsze jest blisko do kawiarni, spożywczaka, sklepu u chińczyka czy apteki. To jest zresztą mój ulubiony sposób poruszania się tutaj. Kolejna możliwością są autobusy, te jednak pomimo posiadania często osobnych pasów niestety grzęzną w korkach. Ale po co ludzie wymyślili metro !. To jest cudo w tym mieście. Valencia obszarowo jakieś 6 razy mniejsze niż warszawa a ma 4 razy więcej linii metra + 2 linie tramwaju który jest zintegrowany z linia metra i wjeżdża na perony metra w paru wyznaczonych miejscach. Kolejnym rozwiązaniem są jednoślady, skutery lub rowery, skuter choć szybszy to musi stawać na światłach co go zdecydowanie zwalnia. Co powoduje ze bardzo dobra alternatywa jest rower. Gęsta siec ścieżek rowerowych czyni z niego idealny środek transportu. Nie wiem do teraz jak udało im się wygospodarować na nie miejsce.
Środa to już zwiedzanie oceanarium walecjańskiego. Jest to największy obiekt tego typu w Europie. Robi naprawdę wrażenie. Miałem okazję już być w tego typu obiekcie w Europie, aczkolwiek w życiu nie widziałem pingwina, morsa czy lwa morskiego. Całość oceanarium jest podzielona na strefy klimatyczne. I tak: Antarktyda, Arktyka, Morze Śródziemne, Karaiby, Oceany, fauna i flora walecjańska. Brakowało mi trochę ryb rzecznych. No tak ale jak to wszystko pomieścić? Byłoby trudno zrobić to humanitarnie. Po zwiedzeniu oceanarium udaliśmy się do ogromnego kina Hemisferic. Nie było tam okularów 3 d, ale dostaliśmy śmieszne urządzenia na głowę, w których można było usłyszeć w swoim języku film. Obok Ciebie siedział Francuz i również oglądał ten sam film, ale z innym lektorem. Film był o Arabii Saudyjskiej. Mocno podkolorowany, wyciągnęliśmy wnioski że to są nieroby, którzy przez wieki żyli tylko dzięki przechodzącym tamtędy szlakom morskim i obecnie dzięki ropie. Trochę to przykre, patrząc na to iż Polska w każde stulecie przelewała krew, aby przetrwać i jakoś tam prosferować.
W czwartek, udałem się na uczelnię, aczkolwiek niestety profesor nie przyszedł na miejsce. W związku z czym znowu udaliśmy się do domu. Było to już 3 podejście do zajęć i kolejne skończyło się fiaskiem, za to dzisiaj byłem od 10 do 15 na dwóch zajęciach i zajęcia o 15 odwołano. Także 66% skuteczności, co jest dobrym wynikiem. Na pierwszych zajęciach niewiele rozumiałem. Profesorka mówiła bardzo szybko i nie zrozumiale (zajęcia po hiszpańsku, gdzie byłem jedynym obcokrajowcem). Przyszło niewiele osób, jakieś 15 i każdy mógł się przedstawić. Jak oznajmiłem że jestem studentem Erasmusa, Profesor podeszła do mnie i powiedziała że jak będę mieć jakieś problemy żeby zawsze zgłaszać. Zapytałem czy jest możliwość odpowiadania ustnie, zamiast egzaminu pisemnego przewidzianego dla Hiszpanów, odpowiedziała że nie ma problemów. Wydaję mi się że prawa konsumenta będą ciekawe, również z tego względu że wszyscy są bardzo pomocni. Zaraz po tym jak się przedstawiłem, podeszło do mnie 2 Hiszpanów i jedna Hiszpanka i mówili że byli również Erasmusami i oznajmili mi że jak nie będę rozumieć czegoś to mi pomogą. Szok, ile ciepła płynie z tych osób, zaraz dali mi swoje numery i nazwiska i zaprosili na imprezę. I to wszystko w trakcie zajęć, które jak widać są bardzo luźne. Z tego względu wydaję mi się że Hiszpanie niewiele umieją. Niektóre pytania były bardzo proste, które ja mimo słabo zrozumienia jako tako łapałem i nie znali na nie odpowiedzi. Ale nie ma stresu żadnego, profesorka dokładnie tłumaczyła dlaczego jest tak a nie inaczej jak małym dzieciom. No cóż, taka jest Hiszpania, może to lepiej niż w Polsce gdzie wszyscy cisną i tylko po to żeby wyjść z głupim papierkiem po studiach, który nic nikomu nie daje jeśli się nie ma praktyki(w przypadku prawa). Kolejne zajęcia to już prawo nawigacji i były one w języku angielskim. Bardzo ciekawe zajęcia, gdzie Pan Profesor podobny do Agenta Bonda przedstawiał nam sposób założenia firmy transportującej statkami pomarańcze hiszpańskie do Stanów. Pokolei kogo trzeba zatrudnić, jak ich ubezpieczyć. Naprawdę bardzo praktyczne zajęcia i tylko zakładać biznes i transportować pomarańcze do Polski, hehe :)
I tak upływają kolejne dni, jutro wyjeżdżamy do Andaluzji, południowej Hiszpanii. Także relacja z wyjazdu dopiero we wtorek. Mogliśmy sobie pozwolić na dłuższe wakacje ponieważ od soboty do środy znowu jakieś święta tutaj. Cała Hiszpania. Święto, zabawa, mańana... zdjęcia http://picasaweb.google.com/110109153723433594751/MojeOceanarium#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz